Decyzją gorzowskich radnych dołączył do grona Honorowych Obywateli Miasta. Jan Tomaszewicz, dyrektor Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, 8 marca obchodził 40-lecie pracy artystycznej. – Teraz w czasie pandemii, codziennie siadałem na widowni, codziennie patrzyłem na żelazną kurtynę i czekałem, kiedy się podniesie, kiedy usłyszę trzeci dzwonek i kiedy zapełni się widownia. Nie ma teatru bez widzów nie ma teatru bez chemii między widzem, a aktorem, to jest coś najpiękniejszego na świecie – mówi Jan Tomaszewicz.
 
Blisko 20 lat temu przybył Pan do Gorzowa, od tego czasu teatr bardzo się zmienił. Jaka to była dla Pana droga jako aktora, artysty, reżysera i menedżera?
Przychodząc tutaj miałem ogromną tremę. Moim poprzednikiem był wybitny artysta, wspaniały reżyser, wizjoner teatru, Pan Ryszard Major dla mnie guru teatralne. Umówiliśmy się na współpracę, co w Polsce bardzo dziwnie odbierano, że nowy dyrektor, który przyszedł do teatru, zostawia starego dyrektora i ze sobą współpracują. Uznaliśmy, że możemy pracować ze sobą, że skorzystam z jego doświadczenia artystycznego. Ryszard Major stworzył zespół, którego tak na prawdę nie zmieniłem do tej pory. Ze zrozumiałych względów wymieniały się osoby w obsadzie aktorskiej, szły na emeryturę albo z losowych sytuacji zmieniały swoje miejsce pracy. Natomiast ten trzon, który został stworzony przez Ryszarda Majora, jest. Bardzo się cieszę, bo to są wspaniali ludzie, wspaniali aktorzy, dobrze mi się z nimi pracuje.
 
Ja jednak nieco inaczej postrzegałem teatr. Chciałem urozmaicić repertuar i społeczność, która przychodzi do teatru czymś przyciągnąć. Znaleźć sposób na repertuar, żeby każdy z przychodzących miał satysfakcję ze spędzonego tu czasu. A żeby mieć tę satysfakcję, to budynek musi mieć jakiś anturaż. Musi mieć coś, co daje nam poczucie urzeczywistnienia tych zdań, które wypowiadają ludzie, gdy mówi się, że się idzie do teatru do świątyni sztuki. Chciałem, żeby również o gorzowskim teatrze tak mówiono i zacząłem się starać o środki finansowe.
 
Byłem zauroczony obiektem za Teatrem Zimowym, który był zrujnowany i zapomniany przez Boga to była Scena Letnia. Zawsze uważałem, że teatr powinien być wszędzie. Jak przyszedłem do Gorzowa, pierwszą rzeczą, którą zacząłem realizować, było uaktywnienie tego obiektu. Postanowiłem, że postaram się go odbudować i małymi krokami przez trzy lata remontowałem ten obiekt. Przywróciłem go do dawnej świetności. To jest jedyny Teatr Letni w Polsce, który się zachował i który funkcjonuje. W tym roku będzie już osiemnasta edycja naszej działalności, chociaż bardzo specyficzna ze względu na pandemię. Funkcjonowanie teatru w Gorzowie to dobro kulturowe i serce miasta. Brak takiej instytucji kulturalnej powoduje że miasto jest „martwe”. Oba budynki Teatr Zimowy i Teatr Letni odzyskały dawny blask.
 
Modernizacja teatru trwa już od wielu lat…
Tak na prawdę rozpoczęliśmy modernizację w 2003 roku od funkcjonowania Sceny Letniej. W 2007 roku te prace zakończyliśmy. Od 2012 roku otrzymywaliśmy sukcesywnie z Urzędu Marszałkowskiego środki finansowe, mimo, że były znikome, realizowaliśmy prace małymi krokami. Wiedziałem, że jeśli będę czekał tylko na pieniądze, które są z RPO, a wiadomo jaka była lista oczekujących, pomimo uciążliwości, wolałem te prace rewitalizacyjne przeprowadzać etapami. Specyfika teatru jest taka, że przerwa wakacyjna to czerwiec wrzesień i w tym okresie należało tak zaplanować prace budowlane, by nie kolidowały z funkcjonowaniem teatru. Udało się, bardzo się cieszę, że wykonawcy spełniali nasze oczekiwania i w terminie zostawały oddawane poszczególne etapy rewitalizacji. Druga część prac ostatniego etapu w ramach RPO, który realizujemy, jest już na zewnątrz budynku. Trwa rewitalizacja parku, w którym powstanie Multimedialna Fontanna, gdzie też będziemy realizowali spektakle i będziemy chcieli zachęcić gorzowską widownię do spędzania czasu w teatralnym parku.
 
Jaka jest gorzowska publiczność?
Na początku lat 90. byłem dyrektorem Teatru w Zielonej Górze, wymienialiśmy się z teatrem gorzowskim. Wtedy trochę zazdrościłem Gorzowowi tej publiczności zresztą trochę się tym narażając w Zielonej Górze. To są dwa różne miasta, dwie różne grupy społeczne. Kiedy graliśmy spektakle tu w Gorzowie, widziałem reakcje publiczności. Stąd tym większa moja determinacja. Teraz, w czasie pandemii, codziennie siadałem na widowni, codziennie patrzyłem na żelazną kurtynę i czekałem, kiedy się podniesie, kiedy usłyszę trzeci dzwonek i kiedy zapełni się widownia. Nie ma teatru bez widzów, nie ma teatru bez chemii między widzem, a aktorem to jest coś najpiękniejszego na świecie. To są wspaniali ludzie, nie wiem czy ja bym chciał wstać o czwartej rano i stanąć w kolejce, żeby kupić bilet na Gorzowskie Spotkania Teatralne. Mówię teraz uczciwie, wstaję, bo jestem gospodarzem, jestem od pierwszego widza, którego witamy, gdy otwieramy teatr, jak zaczyna się sprzedaż. Chociaż są teraz możliwości kupienia biletu przez internet, chcemy żeby chociaż ta jedna impreza była tradycyjna, że przychodzi widz, stoi w kolejce, spotykamy się, możemy rozmawiać o repertuarze, czy jest dobrze dobrany, i z tego powodu się cieszę. Cieszę się również, że jest Art Cafe kawiarnia, w której widzowie mogą po spektaklach rozmawiać. Realizując założenia Leona Schillera, teatru edukacyjnego, społecznego i powszechnego tworzymy symbiozę pomiędzy wszystkimi pracownikami naszego teatru, a widzami.
 
Został pan Honorowym Obywatelem Gorzowa, co dla Pana oznacza to wyróżnienie?
To jest dla mnie ogromne wyróżnienie, a z drugiej strony to jest wyróżnienie dla całego zespołu ludzi teatru zespołu aktorskiego, administracji, pionu technicznego. Gdyby nie oni, gdyby nie to, że potrafimy ze sobą współdziałać, na pewno nie zostałbym zauważony. Cieszę się bardzo, bo Honorowymi Obywatelami są ludzie, którzy są związani z kulturą. Proszę zauważyć, że wspaniały ks. Witold Andrzejewski, był przez sześć sezonów aktorem naszego teatru pod dyrekcją Państwa Byrskich. Pan Edward Dębicki, jest dyrektorem Cygańskiego Teatru Muzycznego Terno. Pani Krystyna Prońko, czy Aleksander Rymar, to też ogromnej wrażliwości ludzie związani z kulturą. Dumny jestem, że dołączyłem do grona tych wspaniałych ludzi. Sam niewiele bym zdziałał bez ludzi teatru i mieszkańców naszego miasta.
 
Chciałbym, żeby więcej młodzieży zostawało w mieście. Żal mi że wykształceni tutaj młodzi ludzie opuszczają nas. Potencjał intelektualny nie wraca. Pomimo to jestem dobrej myśli, widzę, że rozwija się Akademia im. Jakuba z Paradyża, rozwija się Akademia Wychowania Fizycznego. Wierzę, że tu wykształceni młodzi ludzie jednak zostaną w swoim rodzinnym mieście, myśląc koniunkturalnie to moi potencjalni widzowie. Takie jest moje marzenie.
 
 
Rozmawiała: Karolina Machnicka
Fot. Łukasz Kulczyński

Elementy dodatkowe powiązane z tą informacją